Taftę znały i chętnie nosiły już nasze XIX-wieczne prababki. W XIX wieku co prawda nie korzystano w pełni z tego, że tafta (zwłaszcza gładka tafta) jest lekka. Niwelowano efekt lekkości, używając ciężkich stelaży do sukien – tak powstawały krynoliny, czyli ciężkie spódnice, rozpięte na siatkach z… elastycznej stali! Na nie nakładano różne materiały, chętnie wykorzystywano również taftę. Ta sztywna tkanina doskonale nadawała się do sztywnych form, jakie przyjmowały kreacje. Suknie były bogato zdobione, ale zawsze miały ten sam fason – zależnie od przeznaczenia sukni wybierano natomiast… wzór materiału i jego zdobienia. Suknia do przejażdżek, typowo rekreacyjna, była zatem tak samo ciężka jak ta balowa – jedynie kwiatowy wzór materiału, jakiego użyto do jej uszycia, przywodził na myśl sielską wieś.
Tafta królowała również w dwudziestoleciu międzywojennym. Pod koniec lat 20. zaproponowano szalone kreacje futurystyczno-kubistyczne – z tkanin takich jak tafta formowano przedziwne kształty, pełne załamań i szokujących asymetrii. Suknie były sztywne, ale nie przypominały dawnych krynolin, pozbawiono je bowiem stalowych rusztowań. Niemniej jednak były niecodzienne i wyjątkowe – jak chociażby te z wystającymi z boku lub z tyłu ozdobami, które wyglądały niczym… grzebień koguta. W dwudziestoleciu szczególnie upodobano sobie czarną taftę.
Taftę stosowano także w modzie plażowej. Modnym dodatkiem do stroju plażowego, na który składała się tunika wraz bufiastymi spodenkami, była peleryna kąpielowa uszyta z tafty.